Oj, panie doktorze…

21.10.2008

Lem był z wykształcenia lekarzem, i motywy medyczne nierzadko przejawiają się w jego twórczości.

Na zbliżającym się do Kwinty „Hermesie” Steergard budzi Gerberta z embrionacji (miał Gerbert być obudzony jako pierwszy przez automaty, ale te, jak to u Lema, na styku z człowiekiem ciut zawiodły). Proponuje mu „diadochokynesis”, na co Gerbert zamyka oczy i dotyka ręką czubka nosa.

Próba „palec-nos”, którą wykonuje Gerbert, należy do repertuaru podstawowych testów neurologicznych. Jest jednak czym innym niż diadochokineza, inny test neurologiczny, polegający na szybkim wykonywaniu ruchów naprzemiennych, np. zginania i prostowania kończyny, lub jej odwracania i nawracania.

Czyżby doktor Lem trochę zapomniał, czego go we Lwowie i na UJocie uczyli?

Chyba, że to miał być taki lekarski insider joke miedzy Gerbertem a Steergardem: Gerbert pokazał nie tylko sprawność układu ruchowego, ale i umysłu, wykonując inny test, niż go poproszono.

Wydawnictwo Literackie 1987

2 Komentarze “Oj, panie doktorze…”

  1. telemach Says:

    Hm, we Lwowie Lem studiowal dwa semestry. A dokladnie do czerwca 1941 roku. I jeszcze jeden semestr na przelomie 1945/46.
    Neurologia pojawia sie jednak jako nauka kliniczna dopiero w pozniejszym przebiegu studiow.
    Czyli – obawiam sie – jesli zapomnial to raczej tego czego nauczono go w Krakowie.
    Nie chce sie czepiac ale tak mi sie jakos skojarzylo. Skoro juz mowa o bledach ;-)

  2. bledylema Says:

    Twój wywód rzeczywiście wskazuje bardziej na Kraków, jako miasto w którym niestarannie uczą medycyny ;-).

    Leniwym będąc nie prześledziłem programu ówczesnych studiów medycznych i napisałem defensywnie: „we Lwowie i na UJocie”, UJotem określając krakowską uczelnię. I należało napisać „we Lwowie LUB na UJocie”.


Dodaj komentarz